Oglądałem to z bólem i z narastającą falą jakiegoś zniesmaczenia czy też zażenowania. Sam miałem okazję mieszkać z osobami, które słowo w słowo powtarzały te miałkie brednie, które są sposobem człowieka postnowoczesnego na radzenie sobie z odczarowaniem świata. Serial bynajmniej nie był dla mnie ani inspirujący ani intelektualnie odświeżający, ale zdaję sobie sprawę, że dla fanów ziułka, LSD i duchowości wschodu skrojonej na miarę człowieka zachodniego może to być jakieś odkrywcze, fajne i ciekawe.