Dawno tak zacnego serialu kryminalnego nie widziałem. Szczególnie na początku klimat jest mroczny, a sprawa przytłaczająca niemal jak u Finchera. Dodatkowo Garfield w roli jakiej nigdy nie był jeszcze, sprawdza się naprawdę znakomicie, nie przerysowując swojego bohatera, ale też dając mu ludzkie odruchy.
Duży plus też, że bardzo skupiona jest fabuła, nie ma tu żadnych pobocznych, zbędnych wątków. Do tego dochodzi naprawdę porządna realizacja, jak i ogólnie świetne kreacje aktorskie. Bardzo sensownie połączono retrospekcje ze współczesnością, więc łatwo się w tym wszystkim połapać. I może szybko nieco wszystko zostaje ujawnione, a zmiana postawy Rona następuje naprawdę szybko, to całość sprawdza się też pod względem emocjonalnym. I szczególnie na finał twórcy z tą śmiercią to bardzo mocno uderzają po flakach.
No i przede wszystkim nie jest tandetnie, nie jest jednoznacznie potępiająco mormonów, chociaż finalnie to oczywiście zboczeńcy z lgbt chcą zniszczyć konserwatywny styl życia, to i tak jest to absolutnie świetny serial. Dawno tak dobrego kryminału nie widziałem.
O jakich zboczeńcach z lgbt piszesz? Obejrzałam serial i nic o lgbt tam nie widziałam. Za to dużo o LDS i FLDS.
Koszmarny .. nie idzie się przebić przez religijna głupotę .. miałem wrażeniem jakby oglądał zakład psychiatryczny w plenerze ..