Jak w temacie. Zapewne komuś się spodoba ale to jakaś masakra. Nie wiem co Cronernberg miał na myśli...
Grecja chyba też:) A tak poza tym, to nie wiem co autor miał na myśli.
Przedstawił n-tą w kinematografii wizję dystopijnej przyszłości i na tym właściwie poprzestał. No chyba że ja nie potrafię dopatrzeć się przekazu tego dzieła.
Chodziło mi o to, że gość napisał negatywną recenzję w dniu w którym tylko w tych krajach mógł widzieć film...
Dla mnie to jest film o tym na ile człowiek rządzi swoim ciałem, a na ile ono rządzi nim. Bo z jednej strony duch włada materią i każda jednostka na prawo rozporządzać własnym ciałem jak tylko chce, ale z drugiej ciało czasem się buntuje. Saul traktuje nowe organy jak raka i je usuwa - do czego ma pełne moraine prawo - ale potem się okazuje, że te mogą prowadzić do czagoś dobrego tzn. przystosowania ludzkości do nowych warunków. Więc usuwając je Saul odbiera sobie szanse na sprawdzenie czy nie pomogą one ogółowi, stąd pytanie czy te opwracje na pewno są dobre moralnie.
nie wiesz co autor ma na myśli to film jest pie...y ? a może ty masz problem z sobą tak ?
Z tych horrowatych to mi się bardziej podobał "Naked Lunch", ale wolę te normalniejsze jego produkcje jak np. "Eastern Promises" albo "A History of Violence". "eXistenZ" też był spoko.
Podobne myśli mi przeszły po seansie. Jest klimatyczny, a sama wizja i pomysł intrygujący, nietuzinkowy...natomiast wykonanie oraz przedstawienie tego...no tak średnio bym powiedział. Mi nie podszedł. Pewnie można dorabiać do fabuły jakieś górnolotne metafory i przenośnie o ludzkiej egzystencji, rozkładać na intelektualne przemyślenia, niewątpliwie znajdzie to dzieło swoich sympatyków jednak ja się nich zaliczać nie będę.
Dla mnie ten film nie był jak w tytule, tylko zwyczajnie słaby. Mam wrażenie, że teatralna, przerysowana forma oraz oczywiście "szokujące" sceny miały spowodować, że średni film stanie się wychwalanym przez krytyków arcydziełem. Dziwna forma oraz trudny temat dają reżyserowi handicap, a ewentualne słabe opinie mogą zostać zmiażdżone wykwintnym wywodem, że ta uczta zmysłów, SZTUKA, nie została poprawnie zrozumiana. Coś na styl obrazów pomazanych w jakieś kropki, paski, plamki sprzedawanych za grube miliony. Podobno tam czuć przekaz artysty. Ja nie czuję w obu przypadkach.