Baba, mam na myśli Łebkowską, trzyma poziom. Ani na milimetr nie wychyla się poza tradycyjnie proponowany przez siebie poziom. Zero. Tyle o scenariuszu. Co z niego zrobił reżyser i występowacze, bo przecież nazwać ich aktorami to obelga dla kółek amatorskich, proponuję obejrzeć kiedy już naprawdę opuszczą was wszyscy znajomi z Chrystusem włącznie. Z całego serca wam tego nie życzę.
Ja oglądałem w trzyosobowej loży szyderców. Wspierając się psychicznie w trudach obcowania z tym - nie wiem, jakim epitetem obrazić ten film - jakoś daliśmy radę. Nawet bywało wesoło, ale głównie śmialiśmy się z siebie nawzajem. Musiałem obejrzeć, bo bardzo chciałem z czystym sumieniem wystawić jedynkę, a oceniam tylko obejrzane filmy.