Wg mnie, mimo utraty dzieł sztuki, Oldman wyszedł na tym przekręcie bardzo dobrze. Wyszedł z czterech ścian swojego ołtarzyka z wizerunkami kobiet które "kochał" na swój sposób. Zasmakował nowych doznań. Stracił dziewictwo, poznał co to miłość. Wyzbył się swoich dziwactw, jak choćby rękawiczki, dotykanie wszystkiego przez chusteczkę.( ostatnia scena w której będzie jadł na papierowym obrusie i zwykłej zastawie).
Na minus to zranione serce, strata ?wartej? miliony kolekcji oraz dwójki przyjaciół( Billy, Robert)
Kiedy obejrzałam ten film, do głowy przyszło mi Mickiewiczowskie - "Kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie". I o to w tym filmie chodzi. Oldman wreszcie poznał czym jest życie bez rękawiczek, doznał pełni - miłości, cierpienia. A więc wszystkiego co ludzkie. Przecież nie bez przyczyny Billy i Robert wymyślili misterny plan zemsty.
Pomyślałam dokładnie tak samo - Virgil utracił bardzo wiele i został oszukany, ale zaczął żyć!!