Piękna Ingrid Bergman. Znakomita gra aktorska. Film bardzo wzruszający.
scena przy fortepianie (granie preludium Chopina) mistrzowska!!!! ach ta Ingrid!:D
Bergman jest wielki!
Zachwycając się rolą Ingrid Bergman, wypada pamiętać, że aktorka nie do końca pojmowała zamiar reżysera.Próbowała zmieniać dialogi,inscenizację i wprowadzać tony komediowe.Niechętnie porzucała aktorski styl lat 40-tych.Wspomina się dzisiaj, iż film uratował przed tymi ingerencjami sam Bergman zachowując wobec aktorki niewiarygodny wręcz spokój .Po ,,Jaju węża" to powrót do mistrzowskich trademarków Bergmana i Nykvista. Oparty w dużej mierze na wizerunkach twarzy aktorek, oprócz Bergman i Ullman nie wolno zapominać o kreacji Leny Nyman, kameralna i bolesna psychodrama wypełniona dialogiem o przeoczonej/wzgardzonej miłości rodzinnej.Mnie nieco zdumiewa, że taki autorytet światowego kina, stawiający przede mną, widzem, tyle barier intelektualnych, tym razem jakby uchylał się od tego przywileju i wpuszcza w przestrzeń filmu uproszczenia inscenizacyjne np. Ullman opowiadająca o swym dzieciństwie ma zaplecione dziewczęce warkoczyki, lub w scenach reminiscencji z dzieciństwa dziewczynka siadająca na dywanie przed odpoczywającą matką jednoznacznie sugerując bezgraniczne uwielbienie. W kategorii ,,filmów istotnych" tj. takich, o których chce się rozmawiać zaraz po obejrzeniu ,,Jesienna sonata " to obraz , który w równy sposób rozdziela temat takich rozmów pomiędzy treść i formę.Bodaj, z tego samego roku co ,,Jesienna sonata" jest film ,,Wnętrza" Woddy'ego Allena, który poruszając podobną tematykę pozostaje filmem błyskotliwiej zrealizowanym, pewnie też za sprawą scenariusza.Good night and good luck, esforty.
8/10
Siedzę sobie spokojnie, oglądam słuchowisko, aż tu nagle końcowa scena z niepełnosprawną córką (siostrą). I jestem rozwalony na pół dnia.
Film ważny dla każdego.
Rozmowa i dotyk: tak prosto, ale tak trudno…Wspaniały film!
Jeśli chodzi o Allena, to Jesienną sonatę przypomina mi jego inny obraz - Wrzesień. Tam również pokazane są skomplikowane relacje między matką i córką, a także następuje moment kulminacyjny i wykrzyczenie wszystkiego, co leży na sercu.
Trudno zaprzeczyć. I ten film ma silne powinowactwo z "Jesienną sonatą". Ja wskazuję jednak "Wnętrza" bo powstały w tym samym roku, ale też dlatego, że postaci matek w tych filmach są wypreparowane z emocji, niemal wszystkich, za to pochłonięte zawodową perfekcyjnością podczas gdy, jak pamiętam, matka z filmu "Wrzesień" jakieś emocje prezentuje, nawet jeśli silnie ciążą ku egoizmowi. Ukłony, esforty.