Ciekawe czy to jakaś zaplanowana akcja PR Kevina Spaceya - zagrać Gore Vidala, który niby był biseksem, ale najbardziej wsławił się pisaniem o gejach (czasem rozsądnie "Nie oglądaj się w stronę Sodomy", czasem kuriozalnie w adaptacji "Nagle, ostatniego lata") albo potrafił odjechać jak w "Kaliguli". A może przypadek i było to przed jego aferą. Może on nas jednak jeszcze wszystkich nauczy i zaraz dostanie od Akademii Oscara za całokształt.
Poprawność polityczna w USA już dawno przyćmiła zdrowy rozsądek, a oskarami można sobie podetrzeć wiadomo co, bo są przyznawane głównie za wbicie się w ściek nurtu poprawności politycznej.
Kevin Spacey tak jak i Johnny Depp są już skończeni, chociaż oficjalnie przez sąd zostali uniewinnieni i oczyszczeni z zarzutów, to stali się niewygodni dla lewicowego środowiska. Rewolucja zeżarła własne dzieci.