Obejrzałem kilkanaście dokumentów dotyczących zagłady Żydów podczas II wojny.
Wiele razy słyszałem w nich słowa Polaków, którzy nie rozumieli dlaczego uratowani przez nich czy ich krewnych Żydzi nie odezwali się do nich po wojnie.
W tym filmie dostałem odpowiedź.
Korzystanie z pomocy jest poniżające.
"Ludzie nie mają ochoty oglądać świadków swojego poniżenia, (...) dlaczego jedni mogą ratować, a inni tylko być ratowani? "
Piękny film.
Może i tak. Ale może i dlatego, że nikt nie wiedział, jaka będzie reakcja władz ówczesnej Polski na takie kontakty? Na zachodzie zainteresowani nie mieli pewności co do sytuacji politycznej, ale to, co wiedziano, nie nastrajało optymistycznie. Taki próby podziękowania mogły przynieść więcej szkody, niż pożytku. To też mogło tak być... A później w sposób dość naturalny uczucia zamierają - nawet wdzięczność. Nie trzeba szukać w czasach wojny czy po - popatrzmy wokół obecnie, jak szybko ludzie "zapominają" o okazanej przyjaźni, dobroci czy pomocy. I jak często nie tylko nie chcą pamiętać, ale jeszcze potrafią perfidnie "podziękować" - przyjaciel przyjacielowi, syn matce, siostra bratu czy sąsiad sąsiadowi...
"Dlaczego jedni mogą ratować, a inni tylko być ratowani? "
Ja odpowiedziałbym tak: "Wszystko jest kwestią czasu. Po zmianie okoliczności, ich role mogą się odwrócić". A profesor etyki na to nie wpadła? ;)