Kolejny po „Zło nie istnieje” irański film odnoszący się do kary śmierci. Ale to nie jest kino społeczne, bardziej kameralna opowieść o rozpaczy i ofierze. Patrząc na nie w ten sposób, możemy ujrzeć, czym jest rozpacz wraz z samotnością irańskiej kobiety (znakomita scena łkających bohaterek po dwóch stronach zamkniętych drzwi). Bo tu jedno i drugie idzie w podziale na płeć. Motyw ofiary też dość czytelny. I jest coś więcej, co skrywa w sobie symboliczna scena szminkowania warg oraz zaskakujące zakończenie, które – być może – zablokowało temu filmowi drogę do nagród. Świetna Maryam Moghadam w opowieści o tym, na co nie mamy wpływu, i o tym, za co musimy wziąć odpowiedzialność. Dobry.
Scena przy drzwiach ma też inny wymiar. Żona zamordowanego mogła ocalić najpewniej życie skazanemu, gdyby mu wybaczyła. Tak jest skonstruowane prawo w islamie.
Mógłbyś rozwinąć swoją myśl o podwójnym znaczeniu szminki i zakończeniu? Szminka wydaje się dość czytelna, ale zakończenie trochę mnie skonfundowało, a zerknięcie do cytowanych na początku filmu wersów Sury 2 jeszcze bardziej. Więc chętnie bym poznał interpretacje innych widzów.
A co do kwestii przebaczenia dla osoby skazanej na karę śmierci w prawie islamskim, ten wątek z kolei rozwija "Yalda - noc przebaczenia", która też dopiero co miała polską premierę, tym razem telewizyjną (w TVP Kultura, więc jest już chyba dostępna na VOD TVP).